20 lis 2010

Pani Duszejko

Cześć. Trudno się zebrać do pisania, pewnie z gadaniem byłoby łatwiej. 
Trochę czasu już minęło odkąd przeczytałam tę powieść, emocje osłabły, przemyślenia zyskały dystans, szczegóły uleciały z głowy... Muszę się też do czegoś przyznać, mimo że zaproponowałam ten tytuł, to nie należę do fanów samej autorki. Tak naprawdę jest to pierwsza jej książka, którą dokończyłam, kilka innych z wyrzutem stoi na półkach i jakoś nie mogę do nich wrócić - chyba jednak nie mój rodzaj wrażliwości pisarskiej. Tę książkę dokończyłam, a nawet - by odświeżyć sobie szczegóły, zaczęłam czytać po raz drugi. A wszystko za sprawą głównej bohaterki i narratorki pani Janiny Duszejko. 
 Książka napisana jest z jej perspektywy, co oczywiście nam, czytelnikom, ogranicza pole widzenia. Dostajemy tylko jeden obraz rzeczywistości, przefiltrowanej przez wrażliwość p. Duszejko, wrażliwość, która wykracza poza możliwość normalnego funkcjonowania w społeczeństwie i która prowadzi - albo jest - zwyczajnym szaleństwem. Widzimy nieprzyjazną człowiekowi, dziką Kotlinę Kłodzką i kilkoro niedostosowanych wrażliwców, którzy odnaleźli się na przekór wszystkiemu. Podoba mi się sposób, w jaki te małe kosmosy zostały opisane i jak ze swej inności, dzięki temu, że się odnalazły, czynią atut, potrafią się wspierać.
Świat stworzony w powieści jest dla mnie bardzo sugestywny. Mocno uogólniając i nie wchodząc w szczegóły, odbieram tę książkę jako opowieść o znikomości i bezsensowności ludzkiego życia w obliczu czasu i natury, i o nieosłoniętej niczym wrażliwości (fizycznej i psychicznej), która mając świadomość całego okrucieństwa świata, popada w obłęd. Dość długo i naiwnie wierzyłam w jakieś szczęśliwe zakończenie, a samo nazwisko p. Janiny  kojarzyłam z powiedzeniem "dusza człowiek", niestety równie dobrze można je wywieść po prostu od "duszenia". Przyznam się jeszcze do czegoś, na wielu płaszczyznach p. Janina jest mi bliska i ciągle o niej myślę. Czytałam i dawałam się wciągnąć w dziwny świat Kotliny Kłodzkiej. Uwiódł mnie sposób kreowania przestrzeni i natury - nieprzyjaznej człowiekowi, odwiecznej.
Ostatnio jakoś najbardziej mi po drodze z  literaturą zagranicznych autorów czytaną w przekładzie i często zastanawiam się, czy tłumacz poradził sobie ze swym zadaniem, bo czytam i czuję zgrzyty. "Prowadź swój pług..." pod tym względem było dla mnie prawdziwą przyjemnością, żadnego dysonansu, zgrabny, płynny tekst. 
Jestem ciekawa, jak Wam się czytało. 
Paulina 

PS Nie podejmuję się tłumaczenia, Just, jeśli znajdziesz chwilkę, zapraszam.

5 komentarzy:

  1. Hej! fajnie że napisałaś!jak znajdę chwilę to postaram się to przetłumaczyć. Ale jeśli ktoś będzie wcześniej chętny to też zapraszam:)

    Pani Duszejko, tak.. jej nazwisko też kojarzy mi się z duszą-człowiekiem raczej. Z przyjemnością czytam tą książkę. Zwłaszcza,że odpada kwestia tłumaczenia, przez którą tekst zawsze traci.To miła odmiana nie zastanawiać się "co autor mógł mieć na myśli".
    pozdrawiam
    J.

    OdpowiedzUsuń
  2. :) muszę przyznać, że to fascynujące odkrycie to odbieranie nazwiska bohaterki :) nie skupiłam się nad tym! Ale teraz kiedy myślę o tym, to odczytywałam ją raczej jako "dobrą duszkę" :)

    Książkę czytało mi się świetnie! Byłam bardzo podekscytowana... ale powód opiszę dokładnie w swoim poście... mam nadzieję napisać jutro, bo dopadły mnie moje Dolegliwości.... (czyt. choroba) i niewiele mam sił ;(

    Coraz bardziej podoba mi się ten pomysł tutaj :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witajcie :) Również bardzo podoba mi się Twoja interpretacja nazwiska bohaterki. Ja skończyłam czytać książkę kilka dni temu i wciąż mam ambiwalentne uczucia co do niej. Mimo całej sympatii, jaką poczułam do głównej bohaterki (myślę, że mogłabym się z nią zaprzyjaźnić ;), wciąż mam w głowię tę myśl, że przecież ona zamordowała ludzi... Twierdziła, że człowiek nie ma prawa wywyższać się ponad inne istoty, w tym przypadku zwierzęta (oceniając np., że są szkodnikami)i odbierać im życia, a przecież ona zrobiła dokładnie to samo, tyle że w stosunku do ludzi...W pewnym sensie wymierzyła sprawiedliwość, ale czy miała do tego PRAWO? Takie myśli wciąż chodzą mi po głowie i myślę, że coś bardziej sensownego będę mogła napisać, jak emocje trochę opadną. A książka ta rozemocjonowała mnie bardzo.. ;) Pozdrawiam Was!!! :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Książka podoba mi się jako spójna całość. Nie jest to typ literatury, który mnie pociąga, ale absolutnie nie żałuję czasu, który jej poświęciłam.
    Ocena p. Duszejko jest utrudniona przez zastosowanie w powieści narracji w pierwszej osobie. Mamy wgląd we wszystkie emocje i przemyślenia, znamy motywacje i po ludzku je akceptujemy. Właśnie dla tego napisałam, że chciałam wierzyć w szczęśliwe zakończenie. Zresztą narracja prowadzona jest w taki sposób, że prawie wierzymy w zemstę zwierząt, p. Duszejko sama przed sobą ukrywa straszne fakty. Jej wyrzuty sumienia to obrazy matki i babci, które pokazują się we snach i jej Dolegliwości. Myślę, że ona doskonale zdaje sobie sprawę, że jej postępowanie jest złe, ale Gniew jest silniejszy. Lubię p. Duszejko - nieprzystosowanego nadwrażliwca, ale przeraża mnie do czego może ta nadwrażliwość prowadzić - szaleństwa czy fanatyzmu.

    OdpowiedzUsuń
  5. zwróciliście uwagę jak oficerowie policji i inne osoby przekręcały jej nazwisko? "Duszeńko" hmm to było zastanawiające. W książce jest wiele tropów prowadzących nas do prawdziwego zabójcy, ale właśnie narracja głównej bohaterki zawęża nam pole widzenia tym bardziej,że sama sobie mydli oczy i wypiera swoje czyny ze świadomości.
    Z przyjemnością biorę się za kupno Zafona.
    pozdrowienia!
    Just

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.